Największą atrakcją festiwali filmów górskich są spotkania z żywymi wspinaczami. Na X Spotkaniach z Filmem Górskim w Zakopanem 2014 słuchając ich opowieści łza się w oku kręciła ze wzruszenia i ze śmiechu.
Fot. Archiwum Moniki Rogozińskiej
Na zdjęciu stoi potężna część historii himalaizmu. Każdy ze wspinaczy - gości X Spotkań z Filmem Górskim w Zakopanem (3-7 września 2014 r.) dołożył do niej coś wyjątkowego.
Od lewej: Krzysztof Wielicki z synkiem, Wojciech Brański, Krystyna Palmowska, Kinga Baranowska, Janusz Majer, Anna Okopińska, Arlene Blum, Janusz Kurczab.
Z tyłu: Kacper Tekieli, Sandy Allan, Gospodarze gościnnej Willi 5 Dolin, w której mieszkaliśmy -
Artur i Małgorzata Sacharukowie, „olbrzymka” z tyłu - stoję na ławie za nimi.
Alpiniści, to ludzie zachłanni na życie. Brednie zarzucające wspinaczom ciągoty samobójcze nie zasługują na uwagę. Gdyby człowiek nie dążył do przekraczania granic niemożliwego, to wciąż w jaskiniach obgryzalibyśmy kości, a nie chodzili po Księżycu. Alpinizm z całym swoim etosem przygody, poznania, dążenia do trudnego celu, partnerstwa, odpowiedzialności, poświęcenia w przepięknej scenerii natury kształtuje najlepsze cechy w człowieku. Wydobywa też najgorsze, bo w warunkach ekstremalnych nie da się oszukiwać. Stawia człowieka w prawdzie wobec przyrody i innych. To może wciągać bez reszty. Cenę niestety płacą rodziny
Wiele zmieniło się odkąd w góry weszły media. W intymny trójkąt: ja-partnerstwo-góra weszła publiczność. Góry stały się sceną, a przeklęta sława rozbija przyjaźnie, lojalność, partnerstwo, psuje etos, zamienia szczyt na podium, na którym jest tylko jedno miejsce.
Himalaizm potrzebuje pieniędzy. Dostaje się je w zamian za reklamę. Dla realizacji programu zimowego himalaizmu etos w pewnym momencie został skomercjalizowany. Hałaśliwy marketing, „piar” - kreowane wizerunki, medialny matrix zastąpił rzeczywistość z regułami opartymi na kompetencjach i wartościach. Spektakl się kręcił choć brakowało starannie przygotowanych do roli aktorów. Scena warunków ekstremalnych dokonała brutalnej weryfikacji.
W prezentacjach himalaistów natychmiast wyczuwa się prawdę lub fałsz. Po ubiegłorocznym panelu na IX Spotkaniach w Zakopanem, podsumowującym tragiczne wydarzenia podczas realizacji polskiego programu zimowego himalaizmu, słuchacze nawet nie związani głęboko z górami, wychodzili z mieszanymi uczuciami. Wyczuli w dyskusji niedopowiedzenia, przemilczenia, omijanie sedna sprawy - przyczyn tragedii.
Dziś program zimowego himalaizmu, relacjonowany podczas zakopiańskich spotkań, jest w dobrych rękach. Nareszcie powiązany został z programem badań medycznych z obopólną korzyścią: dla alpinistów i rozwoju medycyny. Choć i teraz zgubiono nazwisko prawdziwego patrona, inicjatora zimowego himalaizmu i programu, który zostawił nam w testamencie - Andrzeja Zawady.
Himalaizm nie jest ponury. Dawno tak się nie uśmiałam jak na prezentacji weterana himalajskiego, przewodnika i ratownika tatrzańskiego, zakopiańczyka Ryszarda Gajewskiego, nazywanego ERGajem. (Nie zapomnę widoku butów z jasnej skóry w sklepiku szerpańskim w Katmandu w czasie polskiej wyprawy na Everest w 1980 r. W Polsce sklepy stały puste, ale buty z jasnej skóry - skarb na wyprawę, uszyte bodaj w zakładach w Nowym Targu, wystawione zostały w Katmandu za niebotyczną dla nas ceną chyba parudziesięciu dolarów. Od strony pięt widniały na nich wypisane ręką inicjały: RG.)
Członkowie Klubu Wysokogórskiego w Zakopanem, którego trzon stanowili ratownicy tatrzańscy, odegrali istotną rolę w złotej erze himalaizmu polskiego lat 80. XX wieku. Opowieść Ryśka-Ergaja i zdjęcia pokazujące kontrast przaśnej rzeczywistość PRL, biedy, lichości ubrań i sprzętu z nadzwyczajnymi osiągnięciami w najwyższych górach wywoływały salwy śmiechu, śmiechu przez łzy.
Fot. Monika Rogozińska, maj 2013
Ryszard Gajewski, Janusz Gołąb, Maciej Pawlikowski
Janusz Gołąb należy do najwybitniejszych polskich alpinistów. Ryszard i Maciej - ratownicy, przewodnicy, partnerzy na wyprawach złotej ery polskiego himalaizmu. Rysiek z postawą dystansu do siebie, ale niekoniecznie do faktów oraz Maciek uparcie korygujący opowieści przyjaciela tworzą wyjątkowy duet: naturalny, spontaniczny, urokliwy kabaret „starszych panów”.
Fot. Monika Rogozińska, maj 2013
Moje wszystkie drogi tatrzańskie prowadzą na Rusinową Polanę z panoramą zawsze inną, bo zależną od pogody, a stamtąd do Królowej Tatr – Matki Boskiej Jaworzyńskiej w Sanktuarium na Wiktorówkach.
Tam dzieje się niemożliwe…
Fot. Monika Rogozińska, wrzesień 2014
Wilfred Moshi, przewodnik na Kilimandżaro, przyjechał z Tanzanii na koniec świata - do Zakopanego. Wylądował jeszcze dalej - na tatrzańskiej Rusinowej Polanie, skąd połowę horyzontu przesłania Słowacja. Nasza himalaistka Kinga Baranowska uprzejmie tłumaczyła polsko-angielski dialog Wilfreda z bacą pilnującym owiec. I nagle na tych antypodach Tanzańczyk usłyszał swój rodzimy język swahili…
Fot. Monika Rogozińska, wrzesień 2014
Mówił nim pan w niebieskiej bluzce (na zdjęciu pierwszy z lewej przy wspólnym kamiennym stole karmi owieczkę) - franciszkanin, o. Mirosław Buczko OFMConv z Niepokalanowa. Wybierał się wkrótce kolejny raz na misję do Tanzanii. gdzie franciszkanie realizując hasło „Wykształcenie, które pomnaża wartości” zbudowali i prowadzą przedszkola i szkoły. Uczą się w nich sieroty oraz najubożsi, nie tylko katoliccy. O. Mirosław zna nie tylko swahili lecz także, jak się okazało, tanzańskich znajomych Wilfreda. Zdziwił się Wilfred na antypodach…
Fot. Archiwum Moniki Rogozińskiej, wrzesień 2013
Na Rusinowej Polanie rok wcześniej z Przyjaciółmi. Od lewej: Anna Surmiak (dyrektor Muzeum Tatrzańskiego), Kinga Baranowska, Ewa Berbeka z synem Jaśkiem, Małgorzata Sacharuk (Willa 5 Dolin)
oraz
spotkanie w Sanktuarium Matki Boskiej Jaworzyńskiej Królowej Tatr na Wiktorówkach na mszy św. w intencji Andrzeja Krzeptowskiego - wieloletniego kierownika schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich.
Fot. Archiwum Moniki Rogozińskiej, wrzesień 2013
Potężna część historii tatrzańskiej skupia ta fotografia. W białym habicie dominikanin, ratownik tatrzański o. Leonard - Józef Węgrzyniak, gazda tego Sanktuarium przez ponad trzy dekady (innymi słowy: Kustosz).
Obecnym gazdą jest dominikanin o. Marcin Dąbkowicz (pierwszy z prawej w niebieskiej kurtce). Obok stoi Józef Krzeptowski - wieloletni kierownik schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, a potem schroniska na Polanie Chochołowskiej, brat Andrzeja, za którego się modliliśmy. Jest też córka Józka Hanka - Anna Gąsienica Daniel, która prowadzi z mężem schronisko na Ornaku. W pierwszym rzędzie stoją: Kinga Baranowska i Maria M. Gąsienica-Gładczan. W ostatnim, od lewej Marysia Krzeptowska - żona Józka i Ewa Berbeka z synem Jaśkiem.
Ileż na tych schodach wiodących do Królowej Tatr skupiło się ludzkich dramatów, tragedii, radości. Sagę tatrzańską można by napisać…
Jeszcze jedno miejsce szczególne w Zakopanem:
Fot. Monika Rogozińska, wrzesień 2014
Msza św. w Galerii Antoniego Rząsy w Zakopanem odprawiana przez o.o. franciszkanów z Niepokalanowa: o. Mirosława Buczko i Roberta Serafinowskiego. Za kapłanami widać wyrzeźbioną postać św. Franciszka. Warto zobaczyć ją z bliska.
Galeria mieści się po sąsiedzku z Willą 5 Dolin blisko wlotu do Doliny Strażyskiej, w domu Magdy i Marcina Rząsów pełnym życia, ślicznych dzieci i psa. Marcin – syn Antoniego, także rzeźbiarz, wykonuje drewniane statuetki Nagród Spotkań z Filmem Górskim w Zakopanem.
Wyczerpujące informacje na temat Spotkań z Filmem Górskim są pod adresem: www.spotkania.zakopane.pl