Monika Rogozińska: Zdjęcie dziewczynki, która klęczy nad siostrą, zabitą przez Niemców na polu w Warszawie, pana zdaniem zmieniło przebieg II Wojny Światowej. Zrobił je Amerykanin Julien Bryan 14 września 1939 r. Wojna dopiero się zaczęła.
Eugeniusz (Eugene) Starky: Ale tym jednym zdjęciem – symbolem cierpienia narodu polskiego Bryan wygrał wojnę z propagandą niemiecką. Pamiętajmy, że dziewięćdziesiąt procent Amerykanów nie chciało się angażować w konflikt w Europie. Niemcy robili filmy gloryfikujące swoją rycerskość. Hitler mówił:
- Nie będę atakował kobiet i dzieci, tylko obiekty wojskowe.
Ludzie w to wierzyli. A tu pojawił się człowiek, który pokazał prawdę. To zdjęcie pojawiło się na okładkach gazet i magazynów, okrążając świat. W pewnym afrykańskim państwie, gdzie gazeta nie drukowała fotografii, to zdjęcie ktoś narysował. Bryan użył je w kronice filmowej pokazującej obronę Warszawy we wrześniu 1939. Tę pierwszą kronikę filmową II Wojny Światowej zobaczyło około 300 mln ludzi. Nie było jeszcze telewizji. Wiadomości ze świata oglądano przed seansami filmowymi.
On znał wojnę, był kierowcą ambulansu pod Verdun. Miał 17 lat, kiedy zgłosił się na ochotnika do korpusu we Francji. Ale wrzesień 1939 r. ujawnił nowy typ wojny, zwrócony przeciw ludności cywilnej. Bryan pokazał Niemców, którzy byli bandytami atakującymi szpitale, domy, kobiety, dzieci. Ostrzegał:
- To, co spotkało Warszawę, spotka Paryż, Londyn, a nawet Nowy Jork.
Stany Zjednoczone były neutralne, więc film Bryana w Białym Domu oglądała tylko Eleonor Roosvelt. Była wstrząśnięta.
Prezydent nie oglądał tego filmu?
Nie, ale żona mu opowiedziała. Roosvelt wygłosił wówczas przemówienie, które umieściłem w swoim filmie „Korespondent Bryan”:
- Znam wojnę i nienawidzę wojny. Respektuję wolę narodu amerykańskiego, żeby być neutralnym. Ale… nas też to może czekać.
I kazał produkować broń. Gdyby ta decyzja zapadła po ataku Japończyków na Pearl Harbour w grudniu 1941 roku byłoby za późno.
Swoją wiedzę czerpię z kronik amerykańskich. Zobaczyłem pewną chronologię zdarzeń. Widziałem sceny ćwiczeń żołnierzy USA z roku 1940: biegali z karabinami z patyka, rzucali workami z mąką w ciężarówki z napisami, że są czołgami. Rozwinięte mieli lotnictwo i marynarkę, ale nie armię. Dzięki relacjom Bryana z Warszawy, Amerykanie zdołali uzbroić siebie, Anglików i Rosjan. W ten sposób udało się pokonać Hitlera.
Po powrocie z Polski rząd amerykański wysłał Bryana do Ameryki Południowej. Dlaczego tam? To widać w jego kronikach. Filmował Brazylię, gdzie był milion Niemców, Argentynę z nazistami, Nikaraguę z samolotami cywilnej linii lotniczej, które miały zaczepy pod bomby. Amerykanie w 1940 r. szacowali, że ich kontynent zostanie wyspą w morzu totalitaryzmu nazistowskiego i komunistycznego ze stosunkiem sił 1:10. Tak blisko już było do końca demokracji na świecie! Odwaga i poświęcenie jednego skromnego człowieka wpłynęły na losy świata. To przesłanie chcę przekazać.
Walka Warszawy nie poszła na marne. Obrona miasta była obroną wolnego świata. Bryan to podkreślał. Powinien mieć za to wdzięczność i pomnik.
Bryan miał 7-miesięcznego syna Sama w USA. Mimo to czekał w Europie na wybuch II Wojny Światowej, a w pierwszych dniach września był w pociągu do Polski, ostatnim, który wjechał do Warszawy…
Miłość Bryana do Polski jest czymś nieprawdopodobnym. Odwiedzał nasz kraj. W roku 1936 czuł zbliżającą się wojnę. Filmował parady wojskowe i manewry w Polsce, Rosji i Niemczech. Przez trzy lata ostrzegał Amerykanów przez Hitlerem. Tworzył kroniki filmowe "Kroki Czasu - Wewnątrz Nazistowskich Niemiec". Kiedy wybuchła wojna nieprzypadkowo jechał do Polski z Rumunii. Kiedy przekroczył granicę, pociąg ostrzelały niemieckie samoloty. Filmował przygotowanie do obrony Warszawy, budowanie okopów, stawianie barykad z tramwajów i szyn.
8 września nadciągnęły niemieckie oddziały. Pierwszy atak został odparty. Polska artyleria była skuteczna. Lekkie działa, ciągnięte przez konie, szybko się przemieszczały.
- Podczas mego pobytu w Warszawie artyleria zestrzeliła około 50 samolotów niemieckich – raportował Bryan. 10 września Warszawa została okrążona.
Ok. 20 tysięcy pocisków dziennie spadało na miasto. Bomby zapalające i rozpryskowe. Po 17 września Niemcy podwoili siłę bombardowania.
- Słuchajcie mojej historii – mówił przez radio do świata po angielsku Bryan z Warszawy. Opowiadał o bohaterstwie i poświęceniu cywilów, o barbarzyństwie Niemców. Apelował o pomoc. Strasznie się narażał. Prezydent Starzyński prosił go, żeby wyjechał z miasta. Bryan napisał pożegnalny list do rodziny, zdeponował w sejfie ambasady USA i… został.
25 września 400 samolotów przez 11 godzin bombardowało miasto przy wsparciu artylerii.Niemcy pozwolili na ewakuację przedstawicieli placówek dyplomatycznych i cudzoziemców. Filmy Bryana wywieźli pracownicy ambasady USA ukryte w maskach gazowych. Negatywy zdjęć on sam wyniósł w walizce.
Warszawa po czterech tygodniach samotnego stawiania oporu została zdobyta. W październiku Bryan dotarł do Nowego Jorku. Natychmiast zrealizował kronikę filmową. Napisał książkę „Oblężenie”, artykuły. W tygodniku „Life” opublikował pierwsze kolorowe zdjęcia z obrony Warszawy.
Bryan wracał do Polski w 1946 i 1948 r. Ale dopiero w 1958 r. mógł dać ogłoszenie w gazecie, że poszukuje osób, które filmował w oblężonej Warszawie. Zgłosili się. Każdy miał straszną opowieść. Pan oglądał te nagrania.
Niesamowite, jak dobrze pamięta się sceny i ludzi, którzy pojawili się na kilka czy kilkanaście sekund na kliszy filmowej w 1939 r.
Chłopiec, który rąbał drewno. - W obozie koncentracyjnym Niemcy robili na nim eksperymenty medyczne. Po wojnie był aktorem. Grał m. inn. w filmie „Ewa chce spać”.
Matka z córeczką. – Podczas powstania były na Woli. Ojca i synka kobiety zastrzelono. Kiedy uciekała z córeczką, Niemiec strzelił dziewczynce w głowę. Z rannym dzieckiem znalazła się w obozie. Podeszła do strażnika przy bramy i powiedziała: zastrzel nas. I on je puścił.
Bliźniaki-noworodki w podziemiach bombardowanego Szpitala św. Ducha. Piąte urodziny obchodziły podczas Powstania Warszawskiego. Ich mama poszła szukać jedzenia. Wtedy bomba trafiła w budynek. Zginęły.
Lekarz ze szpitala dziecięcego, którego zdjęcie ukazało się w amerykańskiej prasie, był przez Niemców prześladowany i wkrótce zmarł.
Chłopczyk niosący klatkę z kanarkiem. Bryan sfilmował go, gdy przyszedł do kolegi, ale w miejscu kamienicy, gdzie ten mieszkał, zastał gruzy. Leżała na nich klatka z żywym kanarkiem kolegi. Ojciec „chłopca z kanarkiem” zginął na barykadzie Powstania Warszawskiego, jako jej dowódca. Matka, on sam z bratem, obydwaj harcerze, też walczyli w powstaniu. Uciekli we troje ze Starówki kanałami. Bryan spotkał go w kopalni „Makoszowy” w Zabrzu, gdzie schronił się przed szykanami komunistów.
Odnalazł się ksiądz krzątający się w ruinach kościoła, zbombardowanego podczas mszy porannej w niedzielę.
Dziewczynka klęcząca nad martwą siostrą i powtarzająca z płaczem „Przecież byłaś taka piękna…” – Kazimiera Kostewicz-Mika mieszka do dziś w Warszawie…
Gdzie jest archiwum Bryana?
Większość w magazynie w New Jersey, który wynajmuje syn Juliena - Sam Bryan. On ma prawa do zdjęć i filmów ojca. Kiedy przeczytałem w „New York Times”, że Fundacja Spielberga odrestaurowała filmy Bryana, zgłosiłem się do niego. Był zdziwiony. Przez wiele lat bezskutecznie próbował zainteresować różne państwa archiwum ojca, który robił reportaże z całego świata. Pierwszy raz filmował nasz kraj w 1932 r., potem w 1936 r. Zrobił film „Polska”, w którym pokazuje historię 1000 lat naszego państwa, „Polska. Kraj i ludzie”, „Marysia zwiedza Polskę”. Pokazywane były w kinach, szkołach, w teatrach, do których przychodziło nawet 3 tys. ludzi. Bardzo pięknie przedstawiał Polskę. Zrobił nam ogromną promocję.
Ostatecznie rolki filmowe dotyczące Polski wzięło Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Jest ich tam 30 godzin z czego zdigitalizowanych i poznanych tylko kilka. Reszta pozostaje nietknięta.
Czy materiały archiwalne w USA są łatwo dostępne?
Dotknęła pani skandalicznej sprawy. W Polsce i Niemczech kupczy się materiałami archiwalnymi! Ceny są zaporowe. Jeśli chcę kupić jakieś zdjęcia na przykład z obrony Poczty Gdańskiej, to Niemcy chcą 36 euro za sekundę filmu.
W Stanach materiały zamówione przez rząd są domeną publiczną, wielkim skarbem. Dlatego Amerykanie mogą robić serie dokumentów o II Wojnie Światowej. Robią ją ze swojego punktu widzenia i wedle swojej wiedzy. Widziałem film o Powstaniu Warszawskim ze sceną, gdy dyplomaci wyjeżdżają limuzynami we wrześniu 1939 r. z informacją, że to powstańcy wychodzą z Warszawy. (!) Do dziś ujęcia Bryana z oblężenia stolicy, pokazywane są często jako z Powstania Warszawskiego. Bo tu się pali dom i tam się pali dom.
Po 70 latach widać nowatorstwo reportaży Bryana. Kręcił pozornie błahe tematy: życie codzienne, wchodził do domów. Można zrobić film o przedwojennej Warszawie, Gdańsku, Łowiczu, Zakopanem, Katowicach, Krakowie. Wiem, że istnieją kolorowe rolki filmów z Warszawy 1948 r. - to unikatowe obrazy. Fotografie opisywał. Na przykład na odwrocie zdjęcia Rynku w Krakowie z 1936 r. zanotował, że ludzie są tu lepiej ubrani niż w Nowym Jorku.
Porównuje pan wpływ na opinię światową zdjęcia z Kazimierą Kostewicz-Miką do zdjęcia nagiej dziewczynki w Wietnamie uciekającej z wioski podpalonej napalmem przez Amerykanów. To drugie stało się symbolem wojny w Wietnamie. Zwyciężyło World Press Foto, a naga dziewczynka ze zdjęcia mieszka w Kanadzie i jest Ambasadorem Dobrej Woli ONZ.
Spotkałem Japonkę, która przeżyła wybuch bomby atomowej w Hiroszimie, w bunkrze. Była sekretarka w sztabie japońskim. Dzisiaj jest celebrytką, pokazywaną w telewizji, wynagradzaną. W eleganckim ubraniu
i biżuterii oprowadza ekskluzywne wycieczki. A nasza Kazimiera jest zapomniana…
Szukam środków na wersję francuską, niemiecką i angielską „Korespondenta Bryana”. Zależy mi na pokazaniu go w Parlamencie Europejskim. Bryan filmując odradzanie się Warszawy po wojnie powiedział z przekonaniem:
- Naród taki nie może być zwyciężony!
A my nie szanujemy swojej historii. Polacy tracą pamięć. Bez niej stracą tożsamość. Przestaną być narodem.
Eugeniusz (Eugene) Starky – urodził się w Bytomiu, jako Eugeniusz Szczygieł. Nazwisko zmienił, gdy w USA, gdzie wyemigrował, nie potrafiono go wymówić. Absolwent Alliance Française w Paryżu i studiów filmowych na City University of New York. Pierwszy film "Walizka Emigranta" poświęcił emigracji solidarnościowej w USA. Zrealizował ponad trzydzieści filmów m. inn. trylogię: "Z Archipelagu Gułag do Ameryki" o Polakach deportowanych na Syberię, "Rodeo Town", "Honor of the City" o powstaniu warszawskim, „Korespondent Bryan” na podstawie odnalezionych kronik filmowych Juliana Bryana, "Polonians! Polonians! - Pierwsi Polacy w Ameryce" „Giotto i jego tajemnice”.
(fot. Monika Rogozińska)
Kazimiera z Julienem Bryanem... i z Eugeniuszem Starky
(fot. Monika Rogozińska)
Kazimiera Kostewicz-Mika
- Na zdjęciu klęczę przy Andzi, mojej siostrze, 14 września 1939 r. Zginęła dzień wcześniej - mówi Kazimiera Kostewicz-Mika. - Było nas siedmioro. Najmłodszy braciszek miał wtedy trzy miesiące. Ojciec był bezrobotny. Kiedy mama pomagała w Opiece, to chociaż nie głodowaliśmy, bo co dzień przyniosła zupy, chleb. Andzia bardzo dobrze się uczyła. Skończyła siedem klas i chciała dalej się uczyć, ale nie miała pieniędzy na podręczniki, na ubranie. Napisała w tajemnicy przed nami list do redakcji „Kuriera”. Potem prosiła co dzień o pięć groszy. Nie mówiła na co. Tylko płakała, kiedy mama nie mogła jej dać. A ona gazetę kupowała. Któregoś dnia zaczęła klaskać w dłonie: „Jest, jest!”. A tam redaktor odpisuje: „Aniu nie martw się. Dostaniesz odzież, dostaniesz książki. Tatuś Twój dostanie pracę”. Ale wybuchła wojna.
Miałam wtedy dwanaście lat. Wynajmowaliśmy na Powązkach w Warszawie 35 m pokój ze ślepą kuchnią. Mieszkaliśmy w 13 osób z inną rodziną, żeby dzielić opłaty. Kiedy zaczęły się bombardowania, Andzia mówiła, że się boi i poszła do ciotki ojca na Wolę. Nasz dom się spalił. Uciekliśmy do znajomej na Okopowej.
Był głód. Mama wiedziała, że przy końcu ul. Tatarskiej, na rogu z Ostroroga, Lejman miał chałupkę i kawałek ziemi z kartoflami, kapustą, cebulą… 13 września mama z ojcem wybrali się rano do Lejmana. Płaciło mu się i można było zebrać z pola ziemniaki. Poszła tam i ciocia z Andzią. Niestety była pogoda. Niemcy zaczęli bombardować. Wpadły do domku, a on się zawalił. Ciotkę przysypało. Potem okazało się, że nawet draśnięta nie była. A Andzia wyskoczyła i położyła się na polu. Samoloty latały bardzo nisko. Rzucali z nich bomby rozpryskujące i strzelali z karabinów maszynowych. Andzia dostał kulę, o tu, w szyję, w kręgosłup. I szrapnel wbiło jej w łopatkę. A mamusia to wtedy o Andzi zupełnie zapomniała. Wszyscy się rozpierzchli. Ojciec też.
W murze cmentarza ewangelickiego na rogu Młynarskiej i Obozowej ludzie wybili dziurę w murze, żeby się schronić. Mama zobaczyła tam ojca. Siedział z zakrwawioną ręką. Mama pyta: „Stachu, ranny jesteś?”, a ojciec mówi: „Nie”. Mama podniosła mu rękę. Była przebita szrapnelem na wylot. I ojciec zemdlał.
Zmusili dorożkarza, żeby zabrał ojca do szpitala. Pocisk wybuchł. Zabiło konia i dorożkarza, mamę odrzuciło. Rozum straciła - uciekała…
Czekaliśmy w piwnicy. W radiu dali komunikat, że Andzia Kostewicz, lat 14, zginęła. Każde dziecko miało na piersi kawałek materiału z wypisanym imieniem i nazwiskiem, wiekiem, adresem. Mama rano przyszła. Chciała iść z powrotem. Zaczęliśmy płakać, żeby została, bo jak ją zabiją, to co zrobimy? Ja poszłam.
Przy Andzi nie zastałam nikogo. Potem Bryan się zjawił. Musiał być poprzedniego dnia, bo na zdjęciach kobiety kopią ziemniaki. Strasznie płakałam. I on mnie tulił do siebie i coś mówił. Dopiero na filmie zobaczyłam, że dwóch mężczyzn mnie prowadzi, że są tam kobiety. Ja tego nie widziałam i nie pamiętam. Biegłam potem do domu w strachu, bo wszystko się paliło.
Mama mówi, że nie wiadomo co z ojcem, więc z Halinką, siostrą, żeśmy pobiegły na Płocką do szpitala. Strasznie waliły pociski. Trupów pełno. Boże jedyny! No i znalazłyśmy ojca. Miał jeszcze trzy zakażenia i trzy operacje, ale przeżył wojnę, jak my wszyscy, poza Andzią i najmłodszym braciszkiem – Tadziem. Tadzio był tak głodny, że ssał krew z piersi mamy. Umarł w 1940 r. Miał półtora roku. Od kawy i razowego chleba dostał takich plam…
Okropnie było. Zimno. Głodno. Człowiek tyle przeżył. Tyle ludzie wycierpieli. Ludzie twardsi są od stali. Teraz, to pokolenie by tego nie wytrzymało.
A Andzia biedna uciekała przed śmiercią. Żeby została z nami, to by żyła. Była taka mądra. Nieraz przy lampie siedziała w nocy i się uczyła. Nazywali ją „pensjonarka”, bo była inteligentna, dobrze ułożona, ładnie się wysławiała. Nawet zabita wyglądała jak dziewczynka z pensji. Ja byłam nieuk, a Bóg dał mi najdłuższe życie z rodzeństwa. Mam 85,5 lat, czworo wnuków i sześcioro prawnuków. A to pole, gdzie Andzię zabili, jest do tej pory.
W 1958 r. przeczytałam w „Expresie Wieczornym” ogłoszenie Bryana, że szuka kontaktu do ludzi ze swoich zdjęć. Zgłosiłam się. Bryan odwiedził nas. Miałam męża, 12. letnią córkę i 9. letniego syna. Był taki miły, swojski, skromny. Nie wywyższał się. Ugotowałam kapuśniak na boczku. Bardzo mu smakował. Zawsze przyjeżdżał z tłumaczem. Przysłał dla mnie paczkę, ale tłumaczka mnie oszukała. Dała mi stary płaszcz - w kieszeniach znalazłam polskie bilety. Nie powiedziałam o tym Bryanowi, żeby źle o nas nie myślał. Bardzo mi przykro, że Polacy nie interesują się Bryanem. Żeby choćby nazwać ulicę jego imieniem. Nic nie chcą dla niego zrobić, a on tyle dla Polski zrobił.
Wysłuchała Monika Rogozińska
Zdjecia z Warszawy we wrześniu 1939 roku: Julien Bryan.
Tekst ten pod tytułem "Człowiek, który wygrał z Hitlerem" opublikował tygodnik
DO RZECZY 25 lutego - 3 marca 2013 r.