Fot. Teatr Bez Rzędów
Nie chciał zabić, ale zabił. Przystojny, rozkapryszony, z rodziny bogatej, lecz żyjącej bez Boga. Niedojrzały młodzieniec wytresowany w dobrych manierach, lecz nie wychowany. Jacques Fesch dostawał od rodziców pieniądze, ale nie prawdziwą miłość. W dniu 27. urodzin usłyszał w sądzie wyrok: śmierć na gilotynie. Dziś trwa proces beatyfikacyjny tego mordercy.
W celi pisał dziennik – testament dla córeczki. Na jego podstawie więźniowie w Krakowie wystawili sztukę „Za pięć godzin zobaczę Jezusa”. Przejmująca. Byłam na ostatnim przedstawieniu
Jacques Fesch – syn francuskiego bankiera, urodzony w 1930 r., przez całe swoje życie uciekał od odpowiedzialności. Szkół nie skończył, prace zmieniał, żonę i córeczkę porzucił. W wieku 24 lat postanowił uciec w samotną żeglarską podróż dookoła świata. Matka, chora na raka, oraz ojciec, żyjący z nią w separacji, odmówili mu sfinansowania zachcianki. Znalazł więc wspólników, ukradł ojcu rewolwer i napadł na kantor. Właściciela znał. Bankier zdołał wezwać pomoc. Jacques podczas ucieczki strzelił do policjanta z rewolweru, który miał w kieszeni. Nie celował dokładnie. Był krótkowidzem, a okulary zgubił. Kula jednak trafiła dokładnie w serce funkcjonariusza, ojca małej dziewczynki, wdowca.
O serce Jacques’a, który czekał w celi trzy lata na przyszłość, walczyli bliscy jego żony, wśród nich zakonnik, benedyktyn, który przeszedł burzliwą drogę do Boga. Ratował go też cierpliwie kapelan więzienny. Również adwokat, nawrócony w podróży do Ziemi Świętej, stoczył bój o uwolnienie mordercy od kary śmierci i grzesznego życia. Wielką rolę odegrał dar od matki. Uwięziona w szpitalu przez nowotwór przysłała mu książkę o objawieniach fatimskich, których 40. rocznica mijała w 1957 r. W owym roku nawrócony już Jacques Fesch został zgilotynowany w więzieniu La Santé. Nazwa ta znaczy – Zdrowie.
Na kilka dni przed śmiercią Jacques związał się z żoną sakramentem małżeństwa. Przez dwa miesiące, które mu zostały do egzekucji, prowadził dziennik. Dedykował go córeczce Weronice. Zapisał w nim żarliwe wyznanie wiary, ufność w Boże Miłosierdzie, ból z powodu tego, co zrobił, troskę o nawrócenie swej rodziny, tęsknotę do radości, jakiej zaznał, gdy otworzył się na Bożą miłość. Dziennik ten został wydany i zatytułowany zdaniem, które napisał przed śmiercią: „Za pięć godzin zobaczę Jezusa”.
Zaproszenie na spektakl pod tym samym tytułem brzmiało lakonicznie. Kapelania Więzienna Ojców Trynitarzy w Krakowie we współpracy z teatrem Groteska i Teatrem Bez Rzędów anonsowała historię nawróconego przestępcy Jacques’a Fescha. „Obsada ról, akordeon i scenografia – osadzeni z Aresztu Śledczego w Krakowie-Podgórzu. Reżyseria – Lech Walicki”.
Zakon Trójcy Przenajświętszej (trynitarze) od XII wieku wykupywał z rąk muzułmańskich niewolników chrześcijan. Do Rzeczypospolitej przybył po zwycięstwie króla Jana Sobieskiego pod Wiedniem, zaproszony z Hiszpanii, żeby ratować wziętych w jasyr. Dziś wydobywa z niewoli uzależnień. Inicjator przedstawienia – trynitarz o. Andrzej Bawer od ośmiu lat jest kapelanem więziennym w Krakowie-Podgórzu. W kaplicy tamtejszego Aresztu Śledczego znajdują się relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Zło dobrem zwyciężaj. Ojciec Andrzej, oddany bez reszty ludziom, gra w sztuce wrednego strażnika.
Scenę wypełnia budyneczek kantoru, który po obróceniu staje się celą. W niej – łóżko, stolik, na ścianie krzyż i kalendarz. Skazaniec zrywa jego kartki i na odwrocie pisze dziennik, świadectwo duchowych zmagań. Na zewnątrz celi za długim stołem przesłuchań siedzą prawdziwi więźniowie. To oni dokonali wyboru z dzienników. Czytają fragmenty i niczym chór grecki komentują rozgrywającą się akcję. Na harmonii wspaniale akompaniuje muzyk – więzień. Współtworzy nastrój wydarzeń. Komentuje dźwiękiem.
Im bliżej dnia egzekucji, tym bardziej wewnętrznie oczyszczony jest skazaniec. Po kolei znikają pręty klatki celi. Nie ma już dwóch ścian. Z ostatnich prętów bohater układa krzyż. Jest wolny. Wychodzi na śmierć.
Zakończył się etap diecezjalny procesu beatyfikacyjnego Jacques’a Fescha. Dalsze postępowanie wymaga cudu za jego wstawiennictwem. Więźniowie modlą się o uzdrowienie chłopca w śpiączce. Lekarze nie dają dziecku szans. Na widowni ostatniego przedstawienia byli rodzice i siostrzyczka chorego. Przed rozpoczęciem przedstawienia aktorzy dyskretnie dali prezent dziewczynce. Na zakończenie grający główną rolę wręczył matce chłopca zdjęcie Fescha. Na jego odwrocie więźniowie, którzy modlą się o uzdrowienie dziecka, umieścili swoje podpisy.
– Tylko niech Pani nie płacze, bo... – podający zdjęcie nie dokończył. Miał łzy w oczach.
Do harmonisty dołączyli z widowni jego brat i ojciec, muzycy. Obdarowali nas koncertem. Zmienili nastrój. Dziewczynka podskakiwała na fotelu uśmiechnięta. To był prezent dla wszystkich.
Obiecywali w Boże Narodzenie przywieźć chorego synka na Mszę św. do kaplicy w Areszcie Śledczym.
Strażnikami nadziei stali się więźniowie.
Jacques Fesch – syn francuskiego bankiera, urodzony w 1930 r., przez całe swoje życie uciekał od odpowiedzialności. Szkół nie skończył, prace zmieniał, żonę i córeczkę porzucił. W wieku 24 lat postanowił uciec w samotną żeglarską podróż dookoła świata. Matka, chora na raka, oraz ojciec, żyjący z nią w separacji, odmówili mu sfinansowania zachcianki. Znalazł więc wspólników, ukradł ojcu rewolwer i napadł na kantor. Właściciela znał. Bankier zdołał wezwać pomoc. Jacques podczas ucieczki strzelił do policjanta z rewolweru, który miał w kieszeni. Nie celował dokładnie. Był krótkowidzem, a okulary zgubił. Kula jednak trafiła dokładnie w serce funkcjonariusza, ojca małej dziewczynki, wdowca.
O serce Jacques’a, który czekał w celi trzy lata na przyszłość, walczyli bliscy jego żony, wśród nich zakonnik, benedyktyn, który przeszedł burzliwą drogę do Boga. Ratował go też cierpliwie kapelan więzienny. Również adwokat, nawrócony w podróży do Ziemi Świętej, stoczył bój o uwolnienie mordercy od kary śmierci i grzesznego życia. Wielką rolę odegrał dar od matki. Uwięziona w szpitalu przez nowotwór przysłała mu książkę o objawieniach fatimskich, których 40. rocznica mijała w 1957 r. W owym roku nawrócony już Jacques Fesch został zgilotynowany w więzieniu La Santé. Nazwa ta znaczy – Zdrowie.
Na kilka dni przed śmiercią Jacques związał się z żoną sakramentem małżeństwa. Przez dwa miesiące, które mu zostały do egzekucji, prowadził dziennik. Dedykował go córeczce Weronice. Zapisał w nim żarliwe wyznanie wiary, ufność w Boże Miłosierdzie, ból z powodu tego, co zrobił, troskę o nawrócenie swej rodziny, tęsknotę do radości, jakiej zaznał, gdy otworzył się na Bożą miłość. Dziennik ten został wydany i zatytułowany zdaniem, które napisał przed śmiercią: „Za pięć godzin zobaczę Jezusa”.
Zaproszenie na spektakl pod tym samym tytułem brzmiało lakonicznie. Kapelania Więzienna Ojców Trynitarzy w Krakowie we współpracy z teatrem Groteska i Teatrem Bez Rzędów anonsowała historię nawróconego przestępcy Jacques’a Fescha. „Obsada ról, akordeon i scenografia – osadzeni z Aresztu Śledczego w Krakowie-Podgórzu. Reżyseria – Lech Walicki”.
Zakon Trójcy Przenajświętszej (trynitarze) od XII wieku wykupywał z rąk muzułmańskich niewolników chrześcijan. Do Rzeczypospolitej przybył po zwycięstwie króla Jana Sobieskiego pod Wiedniem, zaproszony z Hiszpanii, żeby ratować wziętych w jasyr. Dziś wydobywa z niewoli uzależnień. Inicjator przedstawienia – trynitarz o. Andrzej Bawer od ośmiu lat jest kapelanem więziennym w Krakowie-Podgórzu. W kaplicy tamtejszego Aresztu Śledczego znajdują się relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Zło dobrem zwyciężaj. Ojciec Andrzej, oddany bez reszty ludziom, gra w sztuce wrednego strażnika.
Scenę wypełnia budyneczek kantoru, który po obróceniu staje się celą. W niej – łóżko, stolik, na ścianie krzyż i kalendarz. Skazaniec zrywa jego kartki i na odwrocie pisze dziennik, świadectwo duchowych zmagań. Na zewnątrz celi za długim stołem przesłuchań siedzą prawdziwi więźniowie. To oni dokonali wyboru z dzienników. Czytają fragmenty i niczym chór grecki komentują rozgrywającą się akcję. Na harmonii wspaniale akompaniuje muzyk – więzień. Współtworzy nastrój wydarzeń. Komentuje dźwiękiem.
Im bliżej dnia egzekucji, tym bardziej wewnętrznie oczyszczony jest skazaniec. Po kolei znikają pręty klatki celi. Nie ma już dwóch ścian. Z ostatnich prętów bohater układa krzyż. Jest wolny. Wychodzi na śmierć.
Zakończył się etap diecezjalny procesu beatyfikacyjnego Jacques’a Fescha. Dalsze postępowanie wymaga cudu za jego wstawiennictwem. Więźniowie modlą się o uzdrowienie chłopca w śpiączce. Lekarze nie dają dziecku szans. Na widowni ostatniego przedstawienia byli rodzice i siostrzyczka chorego. Przed rozpoczęciem przedstawienia aktorzy dyskretnie dali prezent dziewczynce. Na zakończenie grający główną rolę wręczył matce chłopca zdjęcie Fescha. Na jego odwrocie więźniowie, którzy modlą się o uzdrowienie dziecka, umieścili swoje podpisy.
– Tylko niech Pani nie płacze, bo... – podający zdjęcie nie dokończył. Miał łzy w oczach.
Do harmonisty dołączyli z widowni jego brat i ojciec, muzycy. Obdarowali nas koncertem. Zmienili nastrój. Dziewczynka podskakiwała na fotelu uśmiechnięta. To był prezent dla wszystkich.
Obiecywali w Boże Narodzenie przywieźć chorego synka na Mszę św. do kaplicy w Areszcie Śledczym.
Strażnikami nadziei stali się więźniowie.
Monika Rogozińska
Opublikowane w: Niedziela Nr 1/2017, str. 30-31