Polska archeologia i konserwacja zabytków mają wielkie osiągniecia. Archeolodzy, konserwatorzy są nieformalnymi ambasadorami, wizytówką Polski. Ratują dziedzictwo światowej kultury na różnych kontynentach, odkrywają i ocalają tożsamość miejsca, odczytują tajemnice historii. Potrafią współpracować z miejscowymi władzami, zdobyć zaufanie lokalnych społeczności, zaprzyjaźnić się z nimi. Te więzi i rezultat prac niszczy polityka, gdy jej instrumentem staje się nienawiść.
Fot. Monika Rogozińska
21 października 2014 r. na uniwersytecie w Pekinie - Peking University, otworzyliśmy wystawę „Polska archeologia. Badania Uniwersytetu Warszawskiego”. Pokazuje prace naszych archeologów prowadzone na czterech kontynentach, także w zabytkowych kompleksach znajdujących się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Tego samego dnia w Armenii taką samą wystawę w innej wersji językowej otworzyła również delegacja UW i Oddziału Polskiego The Explorers Club w Muzeum Archeologicznym w Metsamor. Polscy archeolodzy prowadzą tam prace na terenie twierdzy, która od VIII wieku przed Chrystusem należała do biblijnego królestwa Ararat, gdzie osada kwitła już w IV tysiącleciu B.C.
Fot. Archiwum Moniki Rogozińskiej
W Zakazanym Mieście w Pekinie. Od lewej: Monika Rogozińska, dr Marta Żuchowska,
prof. dr hab. Wojciech Nowakowski - dyrektor Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego
Autorką obydwu wersji wystaw jest dr Marta Żuchowska, archeolog, sinolog Uniwersytetu Warszawskiego, członek Oddziału Polskiego The Explorers Club. Stowarzyszenie to, któremu służę jako prezes, ma w swoich zadaniach m. in. wspieranie nauki. Otrzymaliśmy na ten projekt grant Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Jednym z celów podróży do Chin, poza prezentacją dokonań polskich archeologów i konserwatorów, były rozmowy naukowców na temat porozumienia o współpracy między Uniwersytetami: Pekińskim i Warszawskim. Archeolodzy i studenci tej chińskiej uczelni gościli już w Polsce.
Fot. Monika Rogozińska i Archiwum MR
Studenci archeologii Uniwersytetu Pekińskiego w Warszawie w sierpniu 2011 r. Pokazywałam im stolicę.
Władze Wydziału Archeologii Uniwersytetu Pekińskiego - jednej z najstarszych i najlepszych uczelni w Chinach, ugościły nas w Pekinie, w październiku 2014 r.
Fot. Archiwum Moniki Rogozińskiej
Do Państwa Środka przyjeżdża dziś „cały świat”. Jest ogromnym rynkiem zbytu, dysponuje wielką siłą roboczą pracowitych, zdyscyplinowanych ludzi.
Chiny mają fascynujące stanowiska archeologiczne, ale nie wpuszczają tam obcych ekip badaczy. Chińczycy chcieliby natomiast czerpać doświadczenie od archeologów na stanowiskach w innych krajach.
Archeolodzy Uniwersytetu Warszawskiego przedstawili w swoich wykładach na Uniwersytecie Pekińskim ciekawą perspektywę badawczą. Łączy doświadczenia i otwiera nowe perspektywy. Prof. dr hab. Wojciech Nowakowski zaprezentował europejski Bursztynowy Szlak, a dr Marta Żuchowska pokazała i opowiedziała o bursztynach znalezionych w grobowcach cesarzy i arystokratów na terenie Chin. Zagadką jest skąd tam dotarły.
(Bursztyn staje się tu modny. Na lotnisku w Pekinie oglądałam dobrze zaopatrzone stoisko w bursztynami reklamowanymi jako polskie.)
Na Uniwersytecie Pekińskim zaprezentowałam film, którego jestem współtwórcą: „The Art of Sharing. Poland for World Heritage” - „Sztuka dzielenia się. Polska dla Światowego Dziedzictwa” w reżyserii Konstantego Kulika i Marcina Jamkowskiego - członka Oddziału Polskiego The Explorers Club, wyprodukowany przez nasze Stowarzyszenie. Wystawa zawierała m. in moje zdjęcia ze stanowisk archeologicznych.
Chińskie dziedzictwo kulinarne…
Fot. Monika Rogozińska
Wśród obowiązkowych punktów programu wizyty obcokrajowców w Pekinie, w turystyce określanych angielskim skrótem „Top 10 Must See”, umieszczono kaczkę po pekińsku - oczywiście na talerzu.
Fot. Archiwum Moniki Rogozińskiej
Przed bramą wiodącą do Zakazanego Miasta - kompleksu pałacowego cesarzy w środku Pekinu. Widnieje nad nią wizerunek Mao Zedonga (Mao Tse-Tunga) - Przewodniczącego Komunistycznej Partii Chin. W 1949 r. na Placu Tiananmen – Niebiańskiego Spokoju, gdzie stoję, Mao Zedong ogłosił powstanie Komunistycznych Chin.
Zakazane Miasto…
Fot. Monika Rogozińska
Fot. Monika Rogozińska
Podczas niszczącej Rewolucji Kulturalnej władze komunistyczne ochroniły Zakazane Miasto.
Dziś jest ono na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Fot. Monika Rogozińska
Chińczycy nie chcą tu wpuszczać zagranicznych ekip konserwatorów. Szkoda. Na niektórych z kilkuset pałaców i pawilonów siedziby cesarzy widać renowację, która przypomina metodę stosowaną pod rządami komunistów w wielu państwach: do odświeżania zabytków używano... farby olejnej.
Bogowie wiecznie żywi…
Fot. Monika Rogozińska
Fot. Monika Rogozińska
Mao Zedong zainicjował w 1966 r. Proletariacką Kulturalną Wielką Rewolucję. Przebiegała pod hasłem zwalczania „Czterech Starych” filarów państwa i społeczeństwa: starych idei (poglądów), kultury, zwyczajów, obyczajów. Żeby zabić starą tożsamość należało wywrócić porządek rzeczy. Nowy świat miał powstać na gruzach starego.
Mao Zedong - Wielki Nauczyciel porywał młodych. Głosił atrakcyjne dla wielu hasła. Na przykład zmianę zasad egzaminów: pytania egzaminacyjne powinny być wcześniej ogłoszone, żeby studenci mogli się do nich przygotować. „Społeczeństwo jest największym uniwersytetem” - stwierdził i zesłał miliony: studentów, kadrę akademicką, intelektualistów na wieś, do pracy na świeżym powietrzu, także w obozach reedukacji. Nauczycielami, wykładowcami zostawali robotnicy, chłopi, żołnierze posiadający „umiejętności praktyczne”.
Rewolucja Kulturalna paliła „bezużyteczną” literaturę, niszczyła zabytki. Nie wiadomo ilu Chińczyków zginęło w ciągu dekady jej trwania na skutek represji, a także z głodu po reformach gospodarczych wprowadzanych przez Mao Zedonga. Szacuje się, że ponad 40 milionów.
Po śmierci Mao w 1976 r., władze partii potępiły Rewolucję Kulturalną, lecz nie jej Wodza. Jedni Czerwone Słońce, Wielkiego Nauczyciela opłakują, inni po cichu nazywają Megamordercą - jednym z największych w dziełach ludzkości.
Wielki Mur Chiński…
Fot. Monika Rogozińska
… niknie w smogu płynącym od Pekinu.
Fot. Archiwum Moniki Rogozińskiej
Wszędzie są życzliwi, przyjaźni, dobrzy ludzie. Na Wielkim Murze Chińskim też.
Bagaż historii i tradycji, starszej i nowszej, widać na każdym kroku.
Kobiety…
Fot. Monika Rogozińska
Fot. Monika Rogozińska
Pekin ciekawi, ale i przeraża, nie tylko wielkością. Przez kresy chińskiego terytorium - Xinjiang, przejeżdżałam ponad dekadę temu. Teraz, poruszając się w Pekinie wśród tłumu ludzi, zaskoczyła mnie intensywnosć pewnych zachowań.
Polityka jednego dziecka wprowadzona w 1979 r. przez komunistyczne władze oznacza, że poruszam się w tłumie generacji jedynaków - milionów jedynaków! Dotykam skutków eksperymentu totalnej inżynierii społecznej, w której system wartości kreuje człowiek. Obserwuję walkę o miejsce, agresję, pogardę dla słabszego... I wszechobecny, podskórny strach przed władzą. Policjant bije starszą kobietę - tłum oczekujący w kolejce do kontroli przed wejściem na Plac Tiananmen patrzy obojętnie...
- Pragnęliśmy drugiego dziecka, ale nie uzyskaliśmy na nie zgody. Wiem, że pierworodne i jedyne wszyscy rozpieszczamy, my i dziadkowie, choć jest już prawie dorosłe, lecz bardzo drżymy o nie - mówi mi pewna osoba.
Partia dostrzegła problem starzenia się społeczeństwa, ubytek siły roboczej dla gospodarki i opiekunów dla starych rodziców bez emerytur, nierzadko wystawianych za drzwi jak zużyty mebel. Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin w końcu 2013 r. zezwolił małżeństwom na dwoje dzieci pod warunkiem, że przynajmniej jeden z rodziców jest jedynakiem. Stosunkowo mało podań o pozwolenie na drugie dziecko wpłynęło do władz. Może w bogacącym się społeczeństwie ludzie nie chcą już podejmować dodatkowego wysiłku, uznając go za zbyt kosztowny? To mamy i u siebie w kraju. A może jedynakom dorastajacym wśród jedynaków, przyzyczajonym do otrzymywania, nie dane było poznać radość dzielenia się?
Fot. Archiwum Moniki Rogozińskiej Fot. Monika Rogozińska
Samozwańcza cesarzowa i nieco znużony czekaniem na klientów miły właściciel tego tronu w stroju fotografa. Role zaraz odwróciłam zgodnie z tradycją polskiej demokracji i fotografowałam właściciela tronu.